Czekoladowy budyń owsiany na domowym mleku migdałowym

Postanowiłam zmienić swoje podejście do poranków. Zazwyczaj mój dzień zaczyna się od budzika o  7:00 (wcześniej niż jak pracowałam na etacie), biorę do ręki telefon i sprawdzam, co się wydarzyło przez noc w mediach społecznościowych. Czytam Wasze komentarze, wiadomości, przeglądam zdjęcia. Często też, jeszcze w łóżku, ustawiam poranny post. Wstaje przed ósmą, szybka toaleta i odpalam komputer. Przygotowując śniadanie sprawdzam maile. Do ogarnięcia mam trzy skrzynki więc zajmuje mi to około godziny. Dłuższe odpowiedzi zostawiam na później by nie odpisywać w pośpiechu. Czasem wybucham euforią, a czasem złością. I to determinuje cały mój dzień. Gdy zaczyna się pozytywnie, wszystko idzie jak po maśle. W kuchni tworze same smakowitości, ciasto rośnie, pomysłów przybywa, robienie zdjęć  to czysta przyjemność (nie żeby, której mi się podobało, zawsze jest coś do poprawienia J), nic nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi.  Jeżeli jednak coś mnie zdenerwuje… wtedy jest totalny armagedon.  A jak trafi się kila takich dni z rządu, to jedynym wybawieniem jest… wyjście do lasu…

Czy Wy też tak macie, że rano jesteście bardzo wrażliwi na bodźce i to one, nie Wy, decydują o Waszym samopoczuciu? Tak jakby rano było trzeba otrzepać się ze snu i nałożyć mięciutki sweterek ochronny.  Kilkanaście lat temu, jeszcze na studiach, wyjeżdżałam na work&travel  i oczywiście, zanim nastąpił travel, trzeba było trochę popracować. Wiązało się to ze wstawaniem codziennie (uwaga!) o piątej rano! O ile sama pobudka nie jest dla mnie problemem, o tyle godzinę po przebudzeniu byłam nie do zniesienia. Uprzedziłam moich współlokatorów, żeby nie mówili do mnie przez pierwszą godzinę po wstaniu. Późnej było już ok, ale ta pierwsza godzina była dramatyczna. Totalny koszmar i dziwactwo.

Obiecałam sobie, że żeby zawsze dobrze zaczynać dzień, przez pierwszą godzinę nie dotykam telefonu i komputera. To, czym się zajmuje to miłe spędzenie poranka. Rozpoczynając od chwili relaksu w łóżku, poprzez pielęgnację ciała (dbanie o ciało powinno być przyjemnością nie obowiązkiem), aż po zrobienie pysznego śniadania. Do tego miła muzyka, w szare dni świeczka lub światełka, spokój i równowaga. To wszystko pozwala mi poczuć, że centrum mojego małego świata jestem ja i to ode mnie zależy, jak będzie wyglądał mój dzień. To ja jestem drygentem w tej orkiestrze, a miłe i trudne sytuacje zdarzają się codziennie. Jak sobie z nimi poradzę, zależy tylko odemnie. Niesamowite jak wiele to zmienia.

 

Na osłodzenie poranka bez względu na to, czy możecie/potraficie sobie pozwolić na poranne „dojście do siebie”, przesyłam pyszny budyń czekoladowy na bazie domowego mleka migdałowego. Budyń zrobiony jest z bezglutenowych płatków owsianych, które po zmiękczeniu i zblendowaniu, ciągną się prawie jak kisiel. Aby ułatwić sobie sprawę, proponuje nie przecedzać mleka. Wystarczy migdały zblendować z wodą i wykorzystać płyn razem z wiórami.  Życzę Wam miłego i spokojnego poranka.  🙂

 

Składniki (2 porcje):

– 40 migdałów moczonych w wodzie około 8 godzin

– 60 g płatków owsianych bezglutenowych

– 2 łyżki kakao

– 2 łyżki ksylitolu

– owoce do posypania (opcjonalnie)

  1. Namoczone migdały, odlewamy, płuczemy i zalewamy 400 ml zimnej wody. Blendujemy (najlepiej w blenderze kielichowym lub personalnym), aż z orzechów zrobi się gruboziarnista mąka, a woda zabarwi na biało.
  2. Mleko wraz z wiórami przelewamy do garnka, dodajemy płatki, kakao oraz ksylitol. Mieszamy, chwilę podgrzewamy i blendujemy na gładki budyń.

 

Na zdrowie! 🙂

 

Zostaw komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.