CITY BREAK 2 dni i 75 000 kroków w Brukseli

Kocham chodzić. To obecnie moja ulubiona dyscyplina sportu. Warszawę schodziłam już setki razy wzdłuż i wszerz. W zeszłym roku ruszyłam na podbój Berlina. Teraz czas na kolejną, europejską stolicę. Zupełnie spontanicznie wybór padł na Brukselę!

Do Brukseli postanowiłam polecieć sama. G. miał w tym czasie zaplanowane inne działania, a ja nie chciałam całej majówki spędzić w domu. Kupiłam bilety, zarezerwowałam hotel i poleciałam dosłownie na trzy noce. Na miejscu byłam w czwartek przed 21. Powrót zaplanowany był na niedzielę rano i o 10:30 szykowałam już śniadanie w mojej ukochanej domowej kuchni. Lot trwa 1:40 – 2 godzin. W tym czasie mogłam trochę popracować i nadrobić lekturę, więc wszystko idealnie się złożyło.

Lubię chodzić szybko, czuć pracę nóg. A gdy się rozpędzę, trudno jest mi się zatrzymać. Wstąpić gdzieś choćby tylko na herbatkę. Nogi same mnie niosą coraz dalej i głębiej w miasto. Zazwyczaj bardzo szybko porzucam pomysł wędrowania od punktu do punktu. Gubię się i odnajduję, natrafiam na piękne i brzydkie miejsca takie, których nie ma w przewodnikach.

Co zobaczyć?

Zakochałam się w Brukseli. W jej malowniczych uliczkach, pięknych parkach i skwerach, różnorodności, otwartości i elegancji. Wśród tych dziesiątek (a może setek) uliczek, które odwiedziłam, jest kilka punktów, które szczególnie mnie urzekły (poniżej zdjęcia w tej samej kolejności):

  1. Wielki Plac – to miejsce zrobiło na mnie największe wrażenia. Cały plac i okoliczne uliczki wyglądają bogato i monumentalnie.
  2. Katedra Świętego Michała i Świętej Guduli – odbył się tu pogrzeb króla Belgów Baudouina oraz ślub następcy tronu – Filipa, księcia Brabancji
  3. Cinquantenaire – piękny park, którego tereny służyły niegdyś za plac manewrowy.
  4. Mont des Arts – warto odwiedzić chociażby dla niesamowitego widoku. Podobno są tu również najpiękniejsze zachody słońca.
  5. Budynek Komisji Europejskiej – jest gigantyczny, jego rozmiar robi wrażenie.
  6. Budynek Parlamentu Europejskiego – nie wyobrażam sobie być w Brukseli i tu nie wstąpić. To dla mnie punk obowiązkowy.
Bruksela
Łuk tryumfalny Cinquantenaire Bruksela
ogrody Bruksela Kuntsberg Mont des Arts
Misa Mocy
Parlament Europejski

Dorzucam jeszcze kilka zdjęć, by przybliżyć klimat brukselskich uliczek.

Gdzie zjeść?

W Brukseli szukałam restauracji/piekarni/kawiarni, których klientem docelowym są osoby na diecie bezglutenowej. To, że znajdę tam wegańskie opcje, było dla mnie więcej niż oczywiste i co do tego się nie pomyliłam.

  1. Chambelland – piekarnia i cukiernia. Marzę, żeby pojawiło się takie miejsce w Warszawie. Miło, elegancko, niczym nie różni się od modnych kawiarni. Właściwie może tu zjeść każdy, glutenożercy również będą zadowoleni. Jest to miejsce bezglutenowe z opcją wegańską.
  2. La Bitaniste – wegańska, organiczna kuchnia, przyjazna dla osób na diecie bezglutenowej. Jedzenie wartościowe, ale smak i podanie jak z taniej knajpki.
  3. The Sister – świetna lokalizacja, nieopodal Wielkiego Placu, kuchnia organiczna, bezglutenowa w znacznej mierze wegańksa. Wszystko byłoby super gdyby do tego dodać lepszą estetykę lokalu i padania potraw. Smak pozostawia (niestety) niesmak. Niemniej jednak jest to jakaś opcja dla osób z wykluczeniami pokarmowymi.

W samej Brukseli jest cała masa restauracji i lokali ze zdrowymi posiłkami. Opcje wegańskie i bezglutenowe są tu powszechne, więc nikt nie powinien mieć problemu ze zjedzeniem posiłku dostosowanego do swoich indywidualnych potrzeb.

Zostaw komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.